Lot - by Grzes

Odzywam ... Tak po prostu ... Swiadomosc ze to juz tak blisko, swiadomosc ze tak naprawde wszystko sie juz zaczelo.Od oddania kluczy wlascicielowi hiszpanskiego mieszkania w ktorym mieszkalismy przez ponad 4 miesiace, od pozegniania sie z moim hiszpanskim kumplem Jose Enrique, od zamkniecia drzwi hiszpanskiego pociagu. Moze jeszcze od oddania ostatniej zaleglej pracy z literatury angielskiej. Macham Valladolid na dowidzenia. Nie bede tesknil i sie rozczulal.
Marze w rytmie stukocacych kol. Za chwile rzuce sie w ramiona ukochanej i powiem jej ze w koncu nadszedl nasz czas. Najwyzszy z najwyzszych oczywiscie. Pociag sunie dalek i co jakis czas zabiera kilku pasazerow. Campo de Martin, Ave Vallo, Avila ... Za chwile przybije piatke Gluchemu, dla ktorego ta wyprawa jest przeznaczeniem. No bo jak to wytlumaczyc ze po 7miu latach odzywa sie do mnie stary znajomy z pytaniem czy nie pojade z nim do Tajlandii ... I nie byloby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt ze na ten pomysl wpadlismy z Zaneta dokladnie tydzien wczesniej. To temat rzeka i watpie ze bede mial czas rozpisac sie o tym dluzej. Przeciez jedziemy do Azji !!! Bedziemy bladzic po chinskich dzielnicach jedzac psy i koty. Lezec na tajskich plazach smiejac sie z mrozacego krew w zylach hiszpanskiego zimna - w tym momencie jest tutaj 5 stopni. Podobno nie bylo takiej zimy od 60 lat, wiec tym latwiej jest nam stad uciec.
Bedziemy biegac po malezyjskiej dzungli i plynac po zatoce Ha-Long w Wietnamie. Ale najwazniejsze - chcemy poprostu sie swietnie bawic i wygrzac. Poznac nowe kolory, smaki ... i chcemy poprostu zobaczyc i poczuc innosc. Wyrwac sie z prawiewszedzietakiejsamej Europy. To nasz czas - dzisiaj, tu i teraz !

Kiedys zastanawialem sie czemu nie patrze za okno lecac samolotem. Dzis nie bylo inaczej - lecielismy przez Pakistan, Afganistan, Indie, Wyspy Andamanskie, a za chwile ladujemy w Kuala Lumpur. Lot nie jest latwy. Raz liczylismy ze mial trwac 15 godzin, potem ze 13, a kapitan mowi o 12. Nie ma tu wielu atrakcji. Nie ma telewizora, muzyki, filmow ... ale jestesmy MY !!! Po wielu miesiacach czekania, planowania, zmieniania - w koncu tu jestesmy.
Czasem wydaje mi sie ze w tym co pisze jest balagan. Jestem balaganem ... W mojej glowie walaja sie papierowe kulki zlozone z niespelnionych jeszcze marzen, ogryzki tego kim chcialbym byc i co czuje, oraz kurz po bylych przezyciach i emocjach. Ale mysle ze w tym balaganie jest jakis sens. Przynajmniej mam taka nadzieje :-) Nie lubie patrzec za okno samolotowe. Czemu ? To tak jakbym patrzyl na drzewo z pysznymi gruszkami. You can look but if you touch it I will make a drama. Mozesz patrzec, ale nie dotykaj. Dziwne - to ja.Zaraz ladujemy i to jest niesamowite. Malezja - kraj petronas towers, najstarszej dzungli swiata, i nazi goreng - potrawy ktora wlasnie nam zaserwowano. Jednym z fundamentow kuchni malezyjskieh sa orzeszki ziemne. To oczywiscie jeden ze skladnikow nazi.Oprocz tego sa tez tam suszone kalamary, mieso ( wole nie pytac jakie ), ryz, sos curry i mnostwo przypraw. Jeszcze nie wyladowalismy w Malezji a ja juz kocham jej smak. Czuje ze ten prawie dwutygodniowy pobyt tutaj bedzie pyszny.
Zaneta patrzy przez okno i nie moze sie nadziwic ze cofamy sie w czasie. Gluchy spi i tez nie moze doczekac sie ladowania. Jeszcze 20 minut i nasz paszport wzbogaci sie o malezyjska wize. Wszystko sie zacznie, chociaz zaczelo sie juz dawno temu. Zycie jest podroza :-) 2 miesiace ktorych nie zapomnimy do konca zycia. Zawzse powtarzalem ze inwestycja w marzenia to inwestycja dlugoterminowa.Malezja ... 10 minut !!! AAA !!! JAK TAM JEST ??? Warto zyc dla takich chwil i warto ryzykowac ...

Komentarze (2)