Szaleni chińczycy! :)
Wychodząc z restauracji Głuchy zaproponował pójscie na karaoke i o dziwo karaoke znalazło się w pierwszym napotkanym budynku (przeznaczenie??:) !!!
Na poczatku myśleliśmy że to burdel:) Miejsce było dość dziwne, złożone z wielu maleńkich pokoików, zza których drzwi dochodziły dziwne odgłosy. Okazało się, że to pokoiki do karaoke. Można sobie taki pokoik wynająć dla siebie lub znajomych i po prostu śpiewać :)
Zostaliśmy zaproszeni do jednego takiego pokoiku gdzie było dość dużo chińczyków i niesamowity bałagan z pestek słonecznika, który namiętnie jedli podśpiewując i plując łupinami gdzie popadnie :) Byli bardzo radzi, że znaleźli europejczyków którzy będą śpiewać i dziwili się, że nie znamy wszystkich piosenek w języku angielskim:) Bardzo dobrze się z nimi bawiliśmy ale pózniej niektóre kobiet za bardzo napaliły sie na owłosione nogi Gluchego i musieliśmy sie pożegnać, haha:) Dotykały go zarówno kobiety jak i mężczyźni nie mogąc się nadziwić owłosieniu, pokazując tym samym swoje łyse cześci ciała (nie tylko nogi:) co można zobaczyć na załączonych zdjęciach:)
Niestety zdjęć z Guangzhou za dużo nie posiadamy bo najpierw przez 7 godzin z plecakami w upale szukaliśmy hostelu (Grzegorz prowadzil, hehe - never again!!!) Później resztę wieczoru spędziliśmy na karaoke:)
Bardzo miło jednak wspominam Guangzhou pomimo że to duże i przeciętne miasto.
(2.12.2010)