07.04
Pierwszego dnia troche sie zawiedlismy bo znowu wszedzie ta turystyka, pelno barow i dyskotek, w pewnej chwili musialam sie zastanowic czy aby przypadkiem nie jestem znowu w Tajlandii.. potem przypomnialam sobie ze to przeciez Chiny! Ale to nie takie Chiny jakie sobie wyobrazalam.. Drugiego dnia bylo juz lepiej, wyjechalismy z tego miasta na rowerach by wkoncu zobaczyc jakas nature bo zdecydowanie za duzo na tej wyprawie jest miast. I bylo pieknie. Bardzo ladne te gory, przejechalismy ok 30km, wchodzilismy na sczyt jednej gory by zobaczyc ksiezyc:) - okrag wyzezbiony w srodku, jezdzilismy przez chinskie wioski, wkoncu poczulismy sie jak w Chinach z wyobrazni:) Ale to i tak nie to tak do konca.. moze swiat mi sie skurczyl i spowszednial i nawet paleczki w restauracji nie robia na mnie wrazenia.. szkoda, ale cos za cos. Aha! I wspomoglismy lokalne "farmerki" idac z nimi sekretnym wejsciem do ksiezyca i placac mniejsza kwote za bilet niz normalnie. Po prostu tak zarabiaja na zycie, mowiac ze znaja sekretne przejscie a potem przeprowazdzaj turystow po cichu z boku obok kasy biletowej. Ale fajnie bylo, troche przygody:) Potem jedlismy miejscowy lunch w duzych porcjach i tym chyba troche bardziej wspomoglismy chinskich farmerow:) Fajne sa Chiny, bardzo spokojne, wesole i bezkonfliktowe, po prostu przyjemne:) Szkoda tylko ze slonca nie ma. Ale jedza psy - na targu wisza juz wypatroszone razem z glowa i wyszczerzonymi zebami!Straszne! A dziwne, bo w kotach tak nie gustuja. Poza tym ucho wkoncu dzis mi sie troche odetkalo po Tajlandii dopiero! Chlopacy sa chorzy po tym jak weszli do smierdzacego kibla i zlapali tam jakis zarazek - to jedyne wytlumaczenie bo ja nie jestesm chora. Mialam napisac blog pod tytulem Chiny smierdzace sikami po pierwszym dniu ale jednak jest przyjemnie:)
Ps. Jestam w kafejce gdzie co drugi chinczyk oglada pornola i sie onanizuje po kryjomu!!!!! :)